When Dreams Come True...


), oprócz standardowego grubasa i czarnego. Ani to straszne, ani jakieś zbytnio trzymające w napięciu, poza drobnymi wyjątkami, ale można je policzyć na palcach jednej ręki. Prawie zero krwi (serial od 14 lat, więc inaczej być nie może), czy jakichś brutalnych albo mocnych scen rodem z horrorów, na co po cichu liczyłem. Spodziewałem się czegoś innego. To chyba ostatni serial amerykański spoza kablówek, jaki oglądam, nie ma sensu tracić czasu na duperele dla dzieciaków. Do tego przewidywalny do bólu, łącznie z tym, kto jest mordercą (domyśliłem się tego tak w połowie sezonu).







Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości