
When Dreams Come True...







sHChypp napisał(a):W sumie trzeba by było się zająć drugim sezonem. Ale, jak widzę, chętnych brak







W ogóle bym nie porównywał - to zupełnie inne historie, pierwsza - kameralna, nastrojowa, acz nie pozbawiona szaleństwa i mnóstwa grozy, druga - bardziej "przestrzenna", gwałtowniejsza, ale również wypełniona makabrą, strachem. Sceneria została wykorzystana po mistrzowsku, a przy tym pojawiają się kapitalne pomysły - zostawiające mnóstwo niedopowiedzeń - jak choćby pojawienie się w szpitalu ... Ann Frank (i kolejna znana aktorka - Franka Potente). Czy to rzeczywiście ona, czy tylko ktoś, kto oszalał - no to już właśnie jest siła tego serialu, że niczego nie można być pewnym
A do tego coraz bardziej przerażająca postać grana kapitalnie przez Cromwella - plus wątek nazistowski - no cudo
Generalnie lepszego horroru wśród seriali obecnie się nie znajdzie 
Nie rozumiem, gdzie podziali się miłośnicy horroru? Ale takiego prawdziwego, bo żaden, ale to żaden serial nie zbliża się nawet w połowie (co nie znaczy, że to złe seriale są) do tego - w jego szaleństwie, a przede wszystkim wizji świata - gdzie wszystko jest czarne, niedoskonałe, a jeśli pojawia się coś dobrego, to po to, żeby z większym hukiem zostać unicestwionym. Cudo 

When Dreams Come True...
To przede wszystkim zabawa poetyką horroru, głównie mnie bawi, co liczę jak najbardziej na plus. "American Horror Story" to opowieść grozy - w której główną rolę odgrywa atmosfera, dziwaczne relacje międzyludzkie, zaś zaświaty są po to, żeby uwypuklić grozę codzienną, zbrodnie zwykłych ludzi, a to dla mnie jest zawsze najbardziej przerażające
I o tym mówię, używając określenia "prawdziwy", choć zdaję sobie sprawę, że każdy postrzega tę "prawdziwość" trochę inaczej 

Finał sezonu jest piękny - poetycki, mocny, spokojny i gwałtowny jednocześnie. Nie wiem, jak to się twórcom udało, ale mieszając wszystko, co się da - szpital, opętanie, kosmitów, perwersję - osiągnęli w całym sezonie efekt niebywały - wszystko się łączy ze sobą, pięknie współgra, wzrusza i przeraża, czasem można odnieść wrażenie, że obcuje się z dziełem absolutnie skończonym, wybitnym - choć, żeby była jasność, niewolnym od wad. Jessica Lange - wielka. Jak pięknie udała się jej kreacja, gdy - wydawałoby się - aktor (aktorka zwłaszcza) - jest już spisana na straty. Nie można oderwać od niej wzroku, jak tylko pojawia się na ekranie. Gdyby to była scena teatru, klaskałbym na stojąco
Proszę, nalegam, zachęcam - również, a może - przede wszystkim - Ciebie, asd - zobacz, spróbuj - nawet nie pierwszy sezon, ale drugi - to dwie zupełnie inne historie (inna rzecz, że kapitalnie się ogląda aktorów z pierwszego sezonu w zupełnie innych rolach w drugim). 

When Dreams Come True...

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości