[spoiler]Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek odczuwał takie emocje przy oglądaniu jakiegokolwiek finału sezonu serialowego

Jak pisał, Shedao - mistrzostwo, sporo scen zaskakujących (nie uczę się na pamięć detali z serialu, stąd może zaskoczyło mnie coś, co nie powinno

), kapitalny wątek "wędrującego" po postaciach Jacoba, no i - mówicie, co chcecie - cholernie dramatyczna scena w tym szybie, ja się dałem nabrać na te może i tanie efekty - "nie umieraj, kocham Cię, itp."
W ogóle zaczęło się to wszystko świetnie - nie wiem dlaczego, ale każda scena - a nie było ich wiele - z posągiem wywołuje u mnie jakieś specyficzne odczucia

A tu zobaczyliśmy go prawie w całości. Co do głównych antagonistów - sporo już napisał Shedao, ja bym dodał jeszczae jeden element: Jacob bardzo często podkreśla, że bohaterowie mają wolną wolę, mogą wybierać, co zrobić - Hurley może wrócić na wyspę, ale nie musi, Ben może wybrać, zabić, czy nie: w jakimś sensie jego koncepcja jest związana również z religią judaistyczną, a tym samym chrześcijańską, wszak Bóg obdarzył człowieka wolną wolą

Ten drugi, niby zły, ale tutaj pewności mieć też nie można, reprezentowałby w takim układzie przeznaczenie, czyli brak możliwości jakiegokolwiek wyboru. Czyli abstrahując od inklinacji religijnych (a tych pełno, od Egiptu do Biblii), główna oś sporu toczyłaby się wokół wolnej woli i predestynacji. I muszę powiedzieć, że bardzo mi to odpowiada, bo zagadnienie to niebanalne, a przy tym podane niezwykle efektownie
No i pytanie - kto nadchodzi?
Tak czy siak, czapki z głów

[/spoiler]
[spoiler]A propos tych, co nadchodzą: w sumie mogą być to nasi starzy znajomi, czyli Jack i reszta towarzystwa, gdyż jak można przypuszczać, wybuch końcowy sprowadzi się to tego, co już widzieliśmy przy "złotym strzale" Desmonda, gdy popsuł bunkier. Tym samym Juliet może się przetransportować tak jak on, wszak go również wyrzuciło w innym miejscu. Czyli jej śmierć nie jest wcale taka pewna.
No i oni właśnie mogą być rodzajem "wojska", które sprowadził Jacob. A że sprowadzał już dawno innych, to wiemy z początku odcinka. Kłóci mi się to trochę z teorią na temat jego rozważań o wolnej woli, bo w sumie wychodzi na to, że to on jest głównym powodem, dla którego ludzie na wyspę trafiają. Pytanie, czy w jakiś sposób jednak ich do tego zmusza (wizyta u Sayida wskazuje, że chyba jednak manipuluje solidnie, wszak gdyby nie on, żona niedoszłego zabójcy Bena nie zostałaby potrącona; choć równie dobrze mógł uratować Sayida, bo w wypadku mogli zginąć oboje, ale praktycznie wychodzi generalnie na to samo), czy też daje jedynie możliwość skorzystania z okazji.
Niektórym nie podobała się akcja lostowiczów w celu asekuracji Jacka. No faktycznie, działali jak doświadczeni żołnierze. Niby można założyć, że już trochę wprawy mają, wszak nie raz brali się do bitki na wyspie, ale jednak coś jest na rzeczy. Chyba że pójdziemy inną drogą - spora część rozbitków generalnie wykazywała od początku spore zdolność do wojaczki, czy to ręczno-gębnej, czy też przy użyciu broni wszelakiej. Trochę podejrzane są te zdolności, bo o ile da się to wyjaśnić w przypadku np. Sawyera, to już lekarz niekoniecznie musi dobrze władać pięścią, w końcu to jego cenne narzędzie pracy. Czyli może jednak są oni nie tylko wyjątkowi w sensie metafizycznym - wybrańcy - ale też fizycznym, co potwierdzałoby koncepcję wojowników Jackoba.
No, trochę sobie więc poteoretyzowałem, ale w sumie mało jest seriali, w którym można to robić, więc co będę sobie żałował

[/spoiler]
Ostatnio edytowano piątek, 15 maja 2009, 20:06 przez Bostonq, łącznie edytowano 1 raz