[spoiler]No cóż, jak to zwykle bywa, oczekiwania większe niż ich spełnienie, co nie znaczy, że odcinek mi się nie podobał. Wręcz przeciwnie, ogólnie bardzo dobry, tym bardziej, że uzupełnia pewne elementy wiedzy, która wcześniej była bardziej "poszarpana". Najciekawsze jednak wydaje mi się pytanie, które towarzyszy serialowi od zawsze, ale tutaj zostało postawione najdobitniej: czy można zmienić to, co się stało. Pytanie niby banalne, bo już wielokrotnie "obrabiane" na różne sposoby, ale akurat w tym przypadku zyskuje na świeżości, bo w sumie trudno przewidzieć, jakie rozwiązanie przyjmą twórcy. Niby wszystko wskazuje, że nic nie można zmienić, ale z drugiej - te obliczenia Faradaya, jego próby - wydawał się dość mocno o tym przekonany. No i można potraktować ostatnią scenę nie tyle jako dowód na to, że nie można nic zmienić, ile na to, że jednak można, a zabito go, by tego nie dokonał. Bo może ta zmiana nie była taka prosta, jak mu się wydawało. Jej konsekwencje mogłyby być gorsze, niż to wszystko, co dzieje się teraz. Fajne to, mimo że spodziewałem się po 100 odcinku więcej, no ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma
No i niebagatelna kreacja matki, która wie, że zabije własne dziecko. Mocna rzecz. Jakże inaczej się patrzy później na jej łzy, gdy szła do małego Faradaya, by odebrać mu grę na fortepianie, a wie się już, że odebrała mu dużo więcej. W sumie przypomina trochę...Boga, który - jeśli oczywiście w to wierzyć, musiał wiedzieć, jako istota wszechwiedząca, że przyjdzie Mu wydać syna na śmierć. Bardzo interesujące.[/spoiler]
Dziękuję wszystkim za umieszczanie wszystkiego w spoilerach i nadal do tego zachęcam, szczególnie opinii o odcinku, bo akurat przy tym odcinku mają one duże znaczenie
