Zaskoczyć widza w tego typu filmie generalnie bardzo trudno, bo wszak większość możliwych wariantów znamy już z innych filmów, książek. Umberto Eco w posłowiu do "Imienia róży" robi takie zestawienie możliwych zbrodniarzy w powieści kryminalnej i w końcu przytacza pewną ideę, że tak naprawdę jedyną niewykorzystaną możliwością jest to, żeby mordercą był... czytelnik

W naszym przypadku - widz. Pomysł ciekawy, lecz jakby niemożliwy do zrealizowania
Cokolwiek więc twórcy wymyślą, będzie powtórzeniem - możliwości leżą na innym polu - czy "zaskoczy" nas to pozytywnie, to znaczy, łobuzem będzie ktoś, kogo nie podejrzewaliśmy, ale jednak poszlaki - nawet odczytywane już po fakcie ujawnienia - będą przekonujące, czy też "zaskoczą" nas "deus ex machina" - i tu trzy rodzaje - mordercą będzie ktoś, kogo nie podejrzewamy i nijak nie będzie nic na to wskazywało, ani uwiarygadniało tej wersji, a jedyny cel tego, to by było "najWOWiej", jak można, czyli z reguły bez sensu (to jest dla mnie opcja najgorsza), lub też wprowadzą element nadnaturalny i mordercą będzie zjawa, duch poprzedniego siepacza, ewentualnie ktoś przez niego opętany (co nie jest znowuż takie złe), a może wszystko rozgrywa się w głowie jednej z postaci, nawet niekoniecznie widzianej na ekranie, co rzadko kiedy sprawdza się dobrze, ale czasem się udaje, jak w filmie [spoiler]"Tożsamość"[/spoiler]
Tak czy siak, za wielkiego pola manewru moim zdaniem tu nie ma i nie w tym leży przyjemność oglądania tego typu produktów popkultury
